Polskie szafy: Panna Lemoniada

Wyszukuje, kombinuje, szpera i kupuje. Choć stawia dopiero pierwsze kroki w szafiarskim świecie, jej stylizacje przykuły naszą uwagę. Poznajcie Pannę Lemoniadę i jej cytrynowy świat mody.
Marta Kosakowska / 27.12.2010 07:23

Wyszukuje, kombinuje, szpera i kupuje. Choć stawia dopiero pierwsze nieśmiałe kroki w szafiarskim świecie, jej stylizacje przykuły naszą uwagę. Poznajcie Pannę Lemoniadę i jej cytrynowy świat mody.

Od jak dawna blogujesz i skąd pomysł na blogowanie?

Bloga zaczęłam prowadzić w lipcu tego roku, więc jak widać nie jestem zbyt doświadczoną blogerką. Dopiero poznaję ten światek i czasami, choć teraz już mniej, poruszam się w nim po omacku. Ogromne zasługi w tym temacie należy oddać mojej drugiej połowie która mnie do niego nakłaniała i przekonywała od ponad roku. Ja jakoś sama nie mogłam się do tego zabrać. Nie czułam potrzeby i nie uważałam się za osobę która takowy dziennik powinna mieć, bo - umówmy się - są dziewczyny z większym wyczuciem stylu, którego ja ciągle jeszcze szukam i dopracowuję. W każdym razie w końcu się za to zabrałam i trochę dla świętego spokoju Cytrynowy Świat założyłam. Chłopak zajął się oprawą graficzną, zdjęciami i ich obróbką. Et voila,mamy „blogaska" który póki co daje mi bardzo dużo radości i zabawy.

Prezentowane stylizacje nosisz na co dzień?

Jasne, że tak. Nie widziałabym sensu prowadzenia bloga szafiarskiego ze stylizacjami w których nie chodzimy na co dzień. Nie przebieram się specjalnie do zdjęć. Często jest tak, że są one robione zaraz po tym jak wyjdę z pracy, czy po prostu w trakcie jakiegoś wypadu na miasto. Teraz z racji pory roku i pogody nie są one tak spontaniczne jak jeszcze miesiąc temu, ale jakoś radzić sobie trzeba. Z resztą nie stać mnie na kupowanie ciuchów tylko na potrzeby zdjęć. W moim przypadku byłaby to głupota bo po co ma mi coś potem w szafie kurzyć. A ja bardzo nie lubię jak „coś” mi się marnuje.

Zainteresowanie modą to raczej hobby czy styl życia?
Szczerze? Trudno to stwierdzić. Z jednej strony poprzez mój ubiór, styl i to jak wyglądam staram się pokazać siebie, swój charakter czy nastrój. Chcę żeby przechodzień w jakiś sposób w głowie odnotował sobie, że przeszła koło niego dziwnie/fajnie/nieszablonowo/ciekawie/wieśniacko (niepotrzebne skreślić) ubrana dziewczyna. Z drugiej zaś nie pracuję w branży ubraniowej (tzn. już nie pracuję) czy w inny sposób zajmuję się modą zawodowo, oczywiście są jakieś tam plany własnego rozwoju pod tym kątem ale póki co to tylko plany – dążę do nich ale w życiu wiemy, różnie bywa. Dlatego określam to też jako hobby, bo od zawsze uwielbiałam buszować po lumpeksach (w moim mieście panie potrafiły mi "po znajomości", co ciekawe smaczki odkładać). Za czasów studiów, jeśli mogłam to w każdy wolny poranek ustawiałam się w kolejce do sh. Teraz niestety z powodu ograniczonej ilości czasu tych wypadów jest mniej, ale ciągle są, ciągle tak samo je uwielbiam i ciągle tak samo z triumfalną miną wychodzę gdy znajdę coś "genialnego".

Uważasz się za szafiarkę? Co to znaczy być szafiarką?
Z racji tego, że prowadzę takiego bloga jakiego prowadzę można powiedzieć, że szafiarką jestem. A co to znaczy nią być? Dla mnie nie ma tu podpiętej jakiejś wielkiej ideologii czy przesłania. Prowadzone są blogi z własnymi stylizacjami, pokazywane nabyte, wychodzone czasami wymodlone też skarby. Opowiadamy jak trafiły w nasze łapki i dlaczego akurat TEN ciuch. Ja po prostu wyciągam z tego dobrą zabawę i cieszę się ze wszystkich przepastnych szaf bloggerek.

Które polskie szafiarki, według Ciebie, zasługują na szczególną uwagę?

Na to pytanie nie da się w pełni odpowiedzieć bo musiałabym zalać tu całą rubrykę linkami. Wszystkie te które z zachwytem przeglądam mam umieszczone na swoim blogu. Uwielbiam na przykład oglądać nowe arcydzieła Marchewkowej i Anio . W ich rękach naprawdę z każdym materiałem dzieją się cuda i z podziwem patrzę na ich talent. Nie odpuszczę sobie przeczytania kolejnego wpisu Riennahery i jej pełnego ironii i dystansu do siebie stylu wypowiedzi. Śledzę wpisy krakowskich blogerek: matki – prekursorki Ryfki, niedoscignionych Alicepoint i Styledigger, czy Planty Of Hangers. Uwielbiam oglądać ich stylizacje i jak i same zdjęcia. Ale wystarczy już, bo zaczynam wymieniać i zaraz popłynę.

Utrzymujesz kontakt z innymi szafiarkami? Jeśli tak, to czy te relacje przenoszą się również do tzw. realu?
W realu żadnej jeszcze nie poznałam. Ale kontakt oczywiście jak najbardziej jest. Wszystkie dziewczyny są niesamowite. Przemiłe i zawsze pomocne jeśli trzeba udzielić rady, kupić ciuch w sklepie którego nie ma w naszym mieście, itp. Po prostu przyjemnie z nimi utrzymywać kontakt, choćby wirtualny. Ot co.

Czy na prowadzeniu szafiarskiego bloga da się zarobić?
Z tego co jest mi wiadome – da się. Nie wiem jakiego rzędu są to zarobki bo sama nie mam z niego materialnych czy finansowych profitów. Ale wiem że są. O to już trzeba pytać bardziej doświadczone dziewczyny. Ja póki co cieszę się z zawartych nowych znajomości (o, czerpię profity niematerialne).

Gdzie się ubierasz?
A to różnie, różniście. W mojej szafie można znaleźć rzeczy kupione w sh za 1 zł, ale też takie na które dłuuugo odkładałam grosza żeby je mieć. Sporo rzeczy spływa też do mnie od znajomych którzy czyszczą na przykład szafę swoich babć i fajne vintage ciuchy wpadają do mych rączek. Całkiem niezła kolekcje fatałaszków mam też po mamie. Ostatnio dorwałam się do szafy babci mojego chłopaka w której już wynalazłam kilka bardzo mi pasujących skarbów. Niektóre ubrania mam też od koleżanki która je sama projektuje i szyje. Co jeszcze bardziej cieszy bo mam coś jednego niepowtarzalnego. Oczywiście biegam też po sieciówkach. Często odwiedzam H&M czy Zarę. Ale jeśli o nie chodzi - nie ma reguły. Kiedy mi się coś spodoba to to kupuję i tyle. Nie przejmuję się tym, że ktoś mi nagle powie, że jestem od stóp do głów ubrana w jedną markę bo nie o nią w tym chodzi. Poza tym jak wspomniałam, ciuchy mam zewsząd.

Skąd czerpiesz inspiracje? Kto jest dla ciebie ikoną mody?
Och, zewsząd, dosłownie skąd tylko się da. Oczywiście z blogów innych dziewczyn, które mają często TAK genialne pomysły, że siedzę, nie mogę się napatrzeć i myślę: "Jaka ja jestem głupia, że sama na to nie wpadłam". Przeglądam look booki, strony z modą uliczną i tak wpadają pomysły do mej małej główki. Nasycam się stylizacjami a potem próbuję przełożyć małe co nie co na swój styl. Coś wyciągnąć, coś dodać, coś odjąć. Żebym mogła potem z pełną świadomością stwierdzić, że to moje i że dobrze się w tym czuję. Nie jak w przebraniu. Przebierać mogę się na bal maskowy.

Jak opisałabyś swój styl?
Kilka dobrych lat temu byłam piewcą old schoolu i wyznawcą lat osiemdziesiątych. Teraz się cofam bo wyszukuję bardziej vintage'owe elementy w swoich ubraniach. Lubie stare rzeczy, mające tyle lat co ja lub więcej (im więcej tym lepiej). Kocham buty i torebki z lat młodości naszych babć. Jedwabne bluzki z pięknie wykończonymi dekoltami czy swetry robione jeszcze na drutach. Oprócz tego do swojej szafy przemycam te nowe elementy. Bardzo lubię dziwne, rzucające się w oczy rajstopy. To jest jedna z mych słabości. Mój styl jest ciągle dopracowywany, rzeźbiony, ewoluuje. Pewnie na przestrzeni lat niejednokrotnie się zmieni, ale zawsze będzie w nim to co moje.

Ulubiony trend w sezonie jesień-zima 2010?
Wielkie, grube, cieplutkie swetry w stylu skandynawskim łączone z delikatnymi zwiewnymi tkaninami. Jestem potwornym zmarzluchem więc dbam o prawidłową ciepłotę mojego ciała a ponieważ bardzo lubię letnie sukienki to ten trend idealnie się dla mnie nadaje.

Panna Lemoniada jest bardzo różnorodna w swoich stylizacjach. Swoją fantazją zabiera nas do słonecznych Włoch, paryskich uliczek czy chłodniejszej Norwegii. Mimo to każda stylizacja ma w sobie urok i swego rodzaju swojskość. Jej styl zdecydowanie łączy współczesność i młodość z polotem starszych pokoleń. Taki połączenia wymagają dużego wyczucia, a przede wszystkim modowej wrażliwości. Panno Lemoniado jest Pani poezją - Magda Balul, redaktor działu Moda.

Fot. pannalemoniada.blogspot.com

Redakcja poleca

REKLAMA