"Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" - recenzja

Pięciu zapaleńców ze Świdnicy postanowiło dokonać niemożliwego. Marzyli o podróży życia. Chcieli zrobić coś, o czym kiedyś, w długie zimowe wieczory, siedząc w bujanym fotelu, mogliby opowiadać wnukom. Choć wielu pukało się w czoło, kiedy snuli plany o wyprawie dwudziestoletnim busem na Gibraltar, udało im się! A rozgłos tego odważnego wyczynu przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Właśnie ukazała się książka, opisująca niesamowitą wyprawę chłopaków w kolorowym busie.
Marta Kosakowska / 12.12.2011 07:23

Pięciu zapaleńców ze Świdnicy postanowiło dokonać niemożliwego. Marzyli o podróży życia. Chcieli zrobić coś, o czym kiedyś, w długie zimowe wieczory, siedząc w bujanym fotelu, mogliby opowiadać wnukom. Choć wielu pukało się w czoło, kiedy snuli plany o wyprawie na Gibraltar dwudziestoletnim busem, udało im się! A rozgłos tego odważnego wyczynu przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Właśnie ukazała się książka, opisująca niesamowitą wyprawę chłopaków w kolorowym busie.

Plan był prosty. Zebrać ekipę, a od każdego z jej członków wyciągnąć kwotę, za którą można spędzić dwutygodniowe luksusowe wakacje w turystycznym kurorcie na zachodzie Europy. Z czarterowym przelotem oraz kolorowymi drinkami wliczonymi w cenę. Zamiast komfortowego samolotu wybrali jednak inny środek transportu – zdezelowanego busa. Zamiast pomocy konsultanta z biura podróży, postawili na pomoc rodziny i przyjaciół. Z ich wsparciem wyremontowali busa, zgromadzili ekwipunek i wyruszyli w podróż. Ambitną – ze Świdnicy na Gibraltar. Nie spali w satynowej pościeli, nie delektowali się specjałami z hotelowej restauracji i nie sączyli drogich alkoholi przy basenie. Nocowali gdzie popadnie, raz w busie, raz na plaży, raz w namiocie. Jedli pomidorową z puszek przywiezionych z Polski w hurtowych ilościach, popijając nabytymi na miejscu lokalnymi winami. Przeżyli przygodę życia. Niewielkim kosztem finansowym, za to sporym nakładem własnej pracy i determinacji osiągnęli to, o czym większość z nas marzy, lecz nigdy nie odważy się po te marzenia sięgnąć.

Fot. Wydawnictwo Sine Qua Non

Ich wspomnienia spisał Łukasz Orbitowski. Lekko, z humorem i realizmem, dzięki któremu nie raz czułam się, jakby razem z chłopakami zachwycała się mijanymi krajobrazami, zwiedzała Barcelonę czy wyklinała na psującą się skrzynię biegów. Książkę czyta się naprawdę szybko i niezwykle przyjemnie. Oprócz historii wyprawy, zostały w niej zawarte również cenne wskazówki dla śmiałków, którzy chcieliby powtórzyć ten wyczyn. Dowiecie się, co ile kosztowało, co należy w taką dziką podróż zabrać, jaką trasę wybrać a nawet, jak radzić sobie, w sytuacjach, kiedy wydaje się, że przedwczesny powrót do domu jest najlepszym możliwym wyjściem z opresji. A że w takiej podróży przydarzają się nie tylko pozytywne przygody, nie trzeba chyba nikogo przekonywać...

Czytaj też: Busem przez świat - rozmowa z uczestnikami wyprawy

Ale „Busem przez świat. Wyprawa pierwsza” to coś znacznie więcej niż dzienniki z podróży. To opowieść o męskiej przyjaźni, która choć czasem bywa szorstka i nie szczędzi ostrych słów, jest niezawodna i zawsze znajduje wyjście z sytuacji kryzysowej. Tę niebanalną opowieść polecam nie tylko fanom ekipy „Busem przez świat” oraz zapalonym podróżnikom, ale każdemu, kto śmie wątpić w możliwość spełniania się marzeń. Karol, Wojtek, Michał, Marek i Krzysiek udowodnili wszystkim niedowiarkom, że niemożliwe jest możliwe. O ich kolorowym busie usłyszała cała Polska. Mają swoich fanów i naśladowców. Nie spoczęli na laurach. Za nimi już kolejne wyprawy, o których wkrótce pewnie również będziemy mogli przeczytać.

Redakcja poleca

REKLAMA