„Kochać zbyt mocno” - We-Dwoje recenzuje

„Lepiej kochać mniej z początku, niż wcale przy końcu”. Właśnie ta myśl, przypisywana Johnowi Galsworthy’emu, nasunęła mi się podczas czytania „Kochać zbyt mocno (kapcie potwora) czyli o tym jak wygląda przemoc domowa”.
/ 13.10.2008 22:52
„Lepiej kochać mniej z początku, niż wcale przy końcu”. Właśnie ta myśl, przypisywana Johnowi Galsworthy’emu, nasunęła mi się podczas czytania „Kochać zbyt mocno (kapcie potwora) czyli o tym jak wygląda przemoc domowa”.

Czarno-białe komiksowe obrazki składają się na dziesięć lat życia anonimowej autorki, która zebrała w sobie dość siły, by wyswobodzić się po latach z rąk tego, którego pokochała właśnie… „za mocno”! Występując dziś pod pseudonimem Rosalind B. Penfold, główna bohaterka opowiada nam, w formie chaotycznych, oszczędnych rysunków, o cierpieniu, bólu i poczuciu wstydu, jaki towarzyszył jej podczas wieloletniego, toksycznego związku, z mocno idealizowanym przez nią mężczyzną.
„Kochać zbyt mocno” - We-Dwoje recenzuje
Nic nie zapowiadało dramatu. Ros przeżyła romans jak z bajki, nie przeczuwając nawet, że z raju trafi w sam środek piekła. W momencie kiedy spotkała po raz pierwszy Briana, nie była już młodą, naiwną dziewczyną – miała 35 lat, własny apartament i świetnie rozwijającą się firmę. Co więc spowodowało, że jak wiele tysięcy innych kobiet, latami pozwalała, by jej wybranek znęcał się nad nią emocjonalnie i psychicznie? Ros wciąż wierzyła pocałunkom partnera, chowając upokorzenie przed światem. Tłumaczyła postępowanie Briana sama przed sobą, szukając winy za wszelkie nieporozumienia we własnym charakterze. „Może nie jestem wrażliwa”. „Gdybym tylko była bardziej wyrozumiała”. Zadaje też sobie pytania, gdzie popełniła błąd, że ich związek zaczął staczać się z równi pochyłej ku przepaści. „Może powinnam mniej mówić?” – zastanawia się głośno.

Jekyll i Hyde w jednej osobie. Rosalind B. Penfold w ten sposób najtrafniej opisała mężczyznę, z którym spędziła dziesięć lat wspólnego życia. „Żyłam nieustannie na krawędzi… jakbym cały czas czekała, aż spadnie mi na głowę but, tylko nigdy nie mogłam zobaczyć, jak leci. Było to raczej czekanie na spadający kapeć… kapeć śpiącego potwora” – pisze w pewnym momencie Ros, w tym krótkim stwierdzeniu „zamykając” dziesięć lat życia z Brianem. Śledząc kolejne obrazkowe scenki zaczynamy rozumieć mechanizm zataczania pewnego kręgu – psychicznego uzależniania od siebie drugiej osoby. Ros w każdej chwili, przynajmniej teoretycznie, mogła odejść. Finansowo była niezależna. Mogła liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół, którzy próbowali wyrwać ją ze świata, w jakim tkwiła. Wciąż jednak wiernie trwała przy mężczyźnie, którego kochała. Mimo poniżania, bólu i samotności.

Dlaczego? Tego my, stojąc z boku, nie zrozumiemy. Czy chodziło o dzieci Briana, za które, po śmierci ich matki, czuła się odpowiedzialna? A może Ros naprawdę wierzyła, że tylko ona może sprawić, że jej ukochany przestanie pić, zdradzać i znęcać się nad nią? W pewnym momencie dostrzegła, że w tej relacji nie ma już jej osoby – wówczas udała się po pomoc. To psychoterapeuci pozwolili jej zrozumieć, że nie powinna czuć wstydu. „Kiedy ktoś zabiera wszystko to, czym jesteś, stajesz się zależna. Postrzegasz go jako swoje źródło życia!” – słyszy Ros podczas jednej z sesji terapeutycznej. Wciąż jednak, choć mijają lata, wcale nie jest jej łatwo pogodzić się z przeszłością…

„Kochać zbyt mocno (kapcie potwora) czyli o tym jak wygląda przemoc domowa” to książka z gatunku tych, które czyta się szybko, jednak wcale nie tak łatwo o nich zapomnieć. Słowa bywają ulotne – obrazki zapadają w pamięć, wracając wciąż do nas w pojedynczych ujęciach. Przed oczami mamy Ros uśmiechniętą podczas świąt czy wspólnych wycieczek, ale i Ros płaczącą po kolejnym zajściu z ukochanym. Widzimy Briana tańczącego z radości na stole, jednak nie możemy wymazać z pamięci tego samego Briana, którego twarz wykrzywia się w grymasie wściekłości. Zaczynamy jednak lepiej rozumieć huśtawkę nastrojów, która szczelnie otaczała główną bohaterkę - jej strach, ciągłą niepewność, poczucie odrzucenia.

„Kochać zbyt mocno…” nie jest pozycją łatwą. Właśnie przez komiksową formę. Już nie tylko czytamy o czyimś cierpieniu, ale widzimy go przed oczami. I dostrzegamy uniwersalizm opowiadanej historii. Przedstawione przez Rosalind B. Penfold studium przemocy w rodzinie nie jest jedynie opublikowaniem bardzo osobistego pamiętnika. Autorka próbuje nam zwrócić uwagę, że takich osób jak ona jest wiele wokół nas – co najwyżej nie dostrzegamy ludzkiego dramatu, który toczy się najczęściej w zamkniętych czterech ścianach. Wydaje nam się, że nas cudze problemy nie dotyczą… czy jednak nie uniknęlibyśmy wielu rodzinnych tragedii, gdybyśmy w porę umieli zareagować? A może sami potrzebujemy pomocy, wplątani w wir wzajemnych uzależnień?

„Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy ludzie stosujący przemoc są mężczyznami i nie wszystkie ofiary są kobietami, ale swą historię mogę jedynie opowiedzieć z punktu widzenia kobiety i tylko mieć nadzieję, że mężczyźni opowiedzą swoją” – pisze we wstępie autorka, jakby chcąc uniknąć oskarżeń, że na temat popatrzyła z punktu widzenia ofiary. I dodaje: „Chociaż są to moje osobiste rysunki, to jednak ukazywany przez nie wzór wykorzystywania i przemocy jest, NIESTETY, POWSZECHNY”.

Zaczyna się bowiem tak niewinnie. Pojawia się nasz wymarzony On/Ona, co świata poza nami nie widzi. Chce nas mieć tylko dla siebie – wszak kocha! Czy jednak już wtedy nie zaczyna zapętlać się nad nami sznur?

Polecam!

„Kochać zbyt mocno” („Dragonslippers”)
autor: Rosalind B. Penfold
Tłumaczenie: Joanna Figlewska
Wydawnictwo: Nowa Proza

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA